Świadectwo 26
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Biorę udział w rekolekcjach organizowanych u Sióstr Franciszkanek Szpitalnych przez Siostrę Samuelę i już od dłuższego czasu zauważam postępy w przebywaniu ze Słowem Bożym. Jest to naprawdę potrzebne w tym zagonionym świecie, żeby usłyszeć to, co mówi do nas Pan Bóg. On chce pomagać nam w rozwiązywaniu naszych życiowych problemów i kierować nas na właściwe tory, tylko my nie zawsze chcemy słuchać albo jesteśmy zbyt pochłonięci obowiązkami, że nawet nie mamy czasu się zatrzymać.
Ze mną było podobnie, lecz od kiedy uczestniczę w rekolekcjach bardziej potrafię się wyciszać, wsłuchać w to, co Pan Jezus pragnie mi przekazać za pośrednictwem Słowa Bożego, czy wewnętrznych natchnień, co w mojej pracy w szkole, w nieustającym hałasie nie jest łatwe.
Na rekolekcjach weekendowych od 26 do 28 stycznia rozważaliśmy Prolog z Ewangelii św. Jana 1, 1-18. Na początku byłam sceptycznie nastawiona, bo rozważaliśmy ten fragment na wcześniejszym sobotnim dniu skupienia i pomyślałam sobie, że pewnie nic nowego z niego nie wyciągnę. Jednak Duch Święty zadziałał i inaczej się stało. Od rana byłam jednak trochę rozbita, chciało mi się płakać, bo poruszył mnie inny fragment z Pisma Świętego, który dostałam na modlitwie, a który dotyczył moich wcześniejszych działań i problemów. Duch Święty podziałał przez siostrę i poleciła mi przygotować się do spowiedzi. Po spowiedzi poczułam, że wszystko wróciło do normy. Zrozumiałam, że Słowo Boże ma naprawdę wielką siłę. Zrozumiałam, że Bóg jest Słowem, że przez Słowo chce działać i nas uzdrawiać, oczyszczać człowieka z wcześniejszych zranień.
„Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga i Bogiem było Słowo. (…)”
W Prologu poruszył mnie jeszcze jeden fragment:
„Była Światłość prawdziwa,
która oświeca każdego człowieka,
gdy na świat przychodzi.”
Na wcześniejszym spotkaniu, sobotnim dniu skupienia myślałam, że to człowiek, gdy przychodzi na świat jest oświecany przez Światłość. Teraz Duch Święty pokierował mnie do rozważań, że może chodzić o Pana Jezusa, który jest tą Światłością prawdziwą i to On przychodzi do nas, tak, jak śpiewamy w kolędzie „Gdy się Chrystus rodzi i na świat przychodzi.”
On rodzi się każdego Bożego Narodzenia w naszych sercach, które jest takim małym Betlejem, ubogim i brudnym, często od grzechów, aby to serce oczyścić, a także każdego dnia, kiedy przyjmujemy Go na Pana i Zbawiciela.
On właśnie od Bożego Narodzenia też narodził się we mnie, w moim sercu, bo zaczęłam naprawdę dostrzegać, jak wiele otrzymuję od Niego światła, jak On mnie oświeca, jak otrzymuję od Niego „łaskę po łasce”.
Akurat w grudniu zaczęłam przygotowywać się przez 33 dni do zawierzenia Panu Jezusowi przez Maryję według św. Ludwika de Montfort, co dodatkowo pogłębiło moją relację z Panem Jezusem i teraz czuję, że On posyła mnie tak, jak św. Jana, abym mogła świadczyć o Światłości, którą jest Pan Jezus. Aby słuchać Jego natchnień i iść tam, gdzie On mnie posyła. Chociaż będzie ciężko, bo przecież kiedy Pan Jezus przyszedł do swoich, to „swoi Go nie przyjęli” ale mam większą ufność, że póki trwam przy Nim, On będzie mnie umacniał, a Jego Słowo będzie działać przeze mnie.
Chwała Panu!
Diana